Podcast ``Z książką na kanapie`` - odc. 1
Witam Państwa!
Pierwszy odcinek mojego podcastu dotyczy reportażu Johna Glatta (Dżona Glata) – „Rodzina z domu obok”.
Książka, którą chce przedstawić to reportaż o rodzinie Turpin, a raczej o horrorze 13-ściorga rodzeństwa zgotowanym przez ich rodziców.
14 stycznia 2018 roku 17-letnia dziewczyna wyszła przez okno swojego domu w Perris w Kalifornii i drżącymi palcami wykręciła numer alarmowy 911. Trzęsącym się głosem powiedziała operatorce, że jej rodzeństwo w wieku od 2 do 29 lat od dawna maltretowane jest przez rodziców. Zapytana o adres, zawahała się. „Nigdy nie wychodziłam z domu” powiedziała.
Książka jest owocem wielomiesięcznych badań nad życiem Louise i Davida Turpinów.
Autor dzieli powieść na trzy części.
W pierwszej opisuje korzenie i pochodzenie rodzin Louise i Davida Turpinów oraz moment ich poznania się, ucieczki z domu i ślubu.
Można by rzec, że była to miłość jak z filmu. Rodziny Louise i Davida przyjaźnili się gdy oni sami byli małymi dziećmi, zatem znali się oni całe swoje życie. Ich rodziny były bardzo wierzące, należeli do chrześcijańskiego kościoła Zielonoświątkowców. Zgodnie z panującą w rodzinie wiedzą David zadurzył się w Louise gdy ona miała 10 lat, a on wtedy skończył 17. Oczarował Louise i już będąc dzieckiem sama zdradziła, że weźmie z nim ślub i będzie miała z nim dzieci, co się później oczywiście stało. Louise wyszła za Davida, gdy miała zaledwie 16 lat, a jej wybranek-23. Prawdopodobnie nastolatka próbowała w ten sposób uciec z własnego domu. Jej matka, molestowana przez swojego bogatego Ojca, nie okazywała zbyt dużego zainteresowania matczynymi obowiązkami, również siostra Louise, wyznała już po aresztowaniu Turpinów, że ona i jej siostra były w dzieciństwie systematycznie wykorzystywane seksualnie, również przez swojego dziadka. Ich matka miała pozwolić na to w zamian za gotówkę.
W drugiej części autor przedstawia życie rodziny.
W 1988 r. przyszło na świat pierwsze dziecko Turpinów — Jennifer.
Dziewczynka chodziła do szkoły brudna i głodna, a ze śmieci próbowała robić sobie ozdoby. Jak to się stało, że nikt nie zwrócił uwagi, że w tym domu może dziać się coś niedobrego? Może już wtedy można byłoby uniknąć wiele rzeczy, które działy się później w życiu Jennifer i jej rodzeństwa.
Rodzina szybko się powiększała, a także często przeprowadzała, co może być kluczem do zrozumienia, dlaczego tak długo trwał koszmar dzieci.
David z zawodu był inżynierem komputerowym, zarabiał dość dobrze by utrzymać całą rodzinę. Przedstawiali swoje życie jako bajkowe, chwalili się oni w internecie drogimi wycieczkami, zabawkami i ciuchami. Dla rodziny, sąsiadów i przyjaciół z internetu Louise i David Turpinowie byli obrazem prawdziwej domowej harmonii, inni nawet im zazdrościli, uważali, że są rodziną idealną. Smutne jest to jak pozory mogą mylić.
Rodzice dbali o dzieci tylko wtedy, kiedy mieli im zrobić pokazowe zdjęcie. Wtedy je myto, ubierano i kazano szeroko uśmiechać. Na jednym z zdjęć rodzina uśmiecha się z Disneylandu, stojąc w towarzystwie Myszki Mickey. Trudno uwierzyć, że dzieci ze zdjęcia rzadko opuszczały dom, były bite, wolno im było jeść raz dziennie, a myć się — zazwyczaj raz na rok.
Tymczasem los dzieci Louise i Davida stawał się coraz bardziej koszmarny, bo z każdą przeprowadzką rodzice traktowali je coraz gorzej.
Turpinowie bowiem coraz bardziej szli w model sekty, a nie rodziny.
Za drzwiami domu rozgrywał się prawdziwy horror. Przy użyciu łańcuchów przykuwali do łóżek na całe miesiące, bili, głodzili, nie pozwalali się myć, dzieci żyły w skrajnym brudzie, więzili w domu, który dzieci rzadko opuszczały.
Żadne z dzieci nie ukończyło nawet szkoły podstawowej.
W książce jest napisane mnóstwo przerażających historii jak np. że po umyciu, dzieci musiały, założyć te same cuchnące ubrania czy, że Louise stawiała na widoku świeżutkie ciasto, które lądowało później w koszu, a wygłodniałe dzieci nie mogły go tknąć.
W trzeciej części autor opisuje losy rodziny od momentu ucieczki jednej z córek i ujawnienia koszmarnego życia całej trzynastki.
To, co odkryła policja w ich domu, przyćmiło najbardziej szokujące przypadki wykorzystywania dzieci.
Kiedy policjanci przybyli na miejsce, część dzieci była przykuta do łóżek za pomocą łańcuchów. Wszystkie dzieci były do tego stopnia zaniedbane, że policjanci myśleli, że nikt z nich nie ukończył 18. roku życia, podczas gdy najstarsze miało 29 lat w chwili uratowania i ważyło 37 kg.
A co na to sąsiedzi, rodzina, szkoła? Sąsiedzi zeznają później, że dzieci były niezwykle posłuszne, ciche, nie odzywały się niepytane. Tak jak wcześniej wspomniałam, rzadko widziano dzieci na zewnątrz więc niektórzy nawet nie wiedzieli, że jest ich trzynaścioro. Oczywiście nikt nie zadawał pytań… Nikt nie podejrzewał co za zamkniętymi drzwiami rodzice robili swoim dzieciom, a może po prostu nie chciał widzieć, bo symptomy tego, że w rodzinie dzieje się źle były wyraźne od lat. Chociażby jak opuścili swój poprzedni dom, był on strasznie zapuszczony i w tragicznym stanie, a policja nie zainteresowała się, że w takich warunkach mieszkało tyle dzieci.
Straszliwe czyny, których dopuścili się David i Louise Turpinowie wobec trzynaściorga swoich dzieci i za które postawiono im zarzuty budzą ogólne przerażenie.
Smutne jest to, że dzieci nigdy nie były całowane, czy przytulane do snu, nigdy nie przeczytał im nikt bajki na dobranoc, nie powiedział kilka miłych słów czy uraczył dobrym słowem.
Dzieci nie były przystosowane do życia w społeczeństwie. Musiały uczyć się podstawowych czynności, uzyskały one edukacje na poziomie pierwszej klasy podstawówki. Dla części z nich pobyt w rodzinnym domu skończył się zanikiem mięśni, zahamowaniem w rozwoju, dwójka już nigdy nie będzie mogła mieć swoich dzieci, a dla wszystkich — traumą na całe życie.
Louise i David usłyszeli kilkadziesiąt zarzutów i w lutym 2019 r, zostali skazani na 25 lat więzienia.
Co teraz robi cała trzynastka? Niektóre uwolnione dzieci oraz dorośli z domu Turpinów żyją dzisiaj samodzielnie, mieszkają w swoim mieszkaniu, mają pracę i chodzą do szkoły. Jordan Turpin mówi, że najmłodsze z nich mają największe szanse na szczęście, bo doświadczały tragicznych wydarzeń przez krótki czas swojego życia.
Trudno jest oceniać książkę opartą na faktach, zwłaszcza tak bulwersującą i wzbudzającą tak silne emocje. Glatt przybliża nam historię, która przeraża nie tylko dlatego, że jest prawdziwa, ale też dlatego, że nikt nie ma świadomości, ilu takich Turpinów żyje wśród nas. Co więcej, wystarczy wspomnieć historie Elisabeth Fritzl czy Nataschy Kampusch by zdać sobie sprawę z tego, że nie są to przypadki zupełnie odosobnione. To nie będzie przyjemna lektura, ale jedna z tych które otwierają oczy. Pamiętajmy reagować jak widzimy coś niepokojącego, bo możemy tym uratować komuś życie.
Zapraszam do przeczytania „Rodzina z domu obok” i podzielenia się opinią w komentarzu.
Dla mnie książka jest bulwersująca, przyprawiająca o ciarki i wzbudzająca z jednej strony żal i współczucie, a z drugiej wściekłość na ludzi, którzy powinni dbać o swoje dzieci, a zgotowali im piekło.
Dziękuję, że byli Państwo dziś ze mną i zapraszam na kolejny odcinek.
Podcast ``Z książką na kanapie`` - odc. 2
Witajcie kochani.
Mój dzisiejszy podcast dotyczy książki Ellen Marie Wiseman (Ellen Mari Łajcman) – „To co zostawiła”.
Fenomenalna historia o miłości, lojalności i granicach poświęcenia w obronie najbliższych.
Akcja powieści toczy się w dwóch różnych sferach czasowych.
Rozdziały opisujące historię Izzy (Izi), to teraźniejszość, a te ukazujące losy Clary (Kler), to przeszłość. Raz czytamy o jednej dziewczynie, raz o drugiej. Jednak nie wprowadza, to zamętu. Wręcz przeciwnie. Chce się czytać więcej i więcej by poznać obie historie, które w ostatecznym rozrachunku więcej łączy niż dzieli.
Minęło dziesięć lat, odkąd matka Izzy Stone (Izi Stan) zastrzeliła śpiącego męża, pozbawiając swoją córkę ukochanego ojca i tym samym przypieła do Izzy (Izi) piętno córki morderczyni. Przekonana o obłędzie matki, Izzy (Izi) nie może jej tego wybaczyć i wciąż odmawia odwiedzenia kobiety w więzieniu. Siedemnastolatka mieszka w rodzinie zastępczej, a w wolnych chwilach pomaga przybranym rodzicom w porządkowaniu zbiorów lokalnego muzeum, w którym pracują. Pewnego dnia w stercie porzuconych i zapomnianych przedmiotów Izzy (Izi) znajduje zakurzony stos nieotwartych listów. Odnajduje kufer należący niegdyś do Clary Cartwirght (Kler Kartłajd) i postanawia prześledzić jej losy.
Jest pierwsza połowa XX wieku, Nowy Jork. Osiemnastoletnia Clara Cartwright (Kler Kartłajd) jest córką zamożnych arystokratów. Czuje się rozdarta pomiędzy posłuszeństwem wobec surowych rodziców, a szaloną miłością do włoskiego imigranta. Buntuje się przeciw tyranii i swoje serce i ciało oddaje przystojnemu włoskiemu chłopcu imieniem Bruno (Bruno). Ojciec Clary (Kler) wpada w furię, gdy dziewczyna odmawia wstąpienia w zaaranżowane małżeństwo. Ze wściekłości wysyła ją do kosztownego ośrodka dla obłąkanych. Wkrótce nadchodzi finansowy krach, który pozbawia rodzinę dziewczyny całego majątku i skazuje ją na pobyt w publicznym przytułku. Clara (Kler) początkowo usiłuje przekonać lekarzy, że nic jej nie dolega, zostaje jednak potraktowana jak każdy z pacjentów, obdarta z prywatności i intymności, poddawana kolejnym zabiegom. Początkowo podejmuje desperackie próby ucieczek, potem czeka na ratunek z zewnątrz, bo wciąż nie chciała uwierzyć, że spędzi resztę życia zamknięta w ośrodku.
Kiedy Izzy (Izi) wgłębia się w historię Clary (Kler), chce ją odnaleźć, spróbować w jakiś sposób wynagrodzić cierpienie starszej kobiety. W tym samym czasie dziewczyna zaczyna odkrywać prawdę o swojej matce.
Zamknięta w listach historia sprawia, że Izzy (Izi) zaczyna głęboko zastanawiać się nad wydarzeniami z przeszłości i bohaterki okazują się sobie bliższe, niż można by podejrzewać.
Ellen Marie Wiseman (Ellen Mari Łajcman) rzetelnie podeszła do tematu, starając się zgromadzić i zapoznać z literaturą dokumentującą warunki życia i sposoby leczenia w dawnych zakładach dla obłąkanych.
Depresja, melancholia, schizofremia, zaburzenia nerwowe i lękowe to zaledwie kilka powodów, dla których kobieta mogła dawniej i wciąż może trafić do zakładu psychiatrycznego. Jednak kiedyś nie tylko choroba umysłu stanowiła doskonały powód, by zamknąć kobietę za murami przytułku dla obłąkanych. Wystarczyło buntownicze usposobienie, czy wystawianie na pośmiewisko swojego dobrego imienia.
Głównym założeniem szpitali było izolowanie chorych od społeczeństwa, a nie udzielenie im pomocy. Aby przyjmować chorych, lekarze nie potrzebowali oni licencji ani fachowego personelu, więc możemy tylko sobie wyobrazić jak leczenie w zakładach psychiatrycznych wyglądało, skoro nawet lekarze nie mieli odpowiednich kompetencji. W książce pokazany jest również obraz szpitala: brak higieny, brudna pościel i ubrania, zaniedbani pacjenci w przepełnionych salach. Oburzają również metody leczenia – wówczas uważane za nowoczesne – jak lodowate kąpiele czy zmuszanie do trwania w bezruchu przez wiele godzin. Przeważnie pacjenci zostawali w takim szpitalu tak długo, aż ich bliscy zdecydują się pozwolić powrócić im do domu. Niektórzy z nich nigdy się tego nie doczekali.
Czy może być coś bardziej okrutnego, jak całkowicie zdrowa na umyśle osoba, młoda kobieta, zamknięta pośród szaleńców, której nikt nie wierzy, że trafiła tu z czystego wyrachowania najbliższych? Tak właśnie potoczyły się dzieje bohaterki poruszającej powieści.
Ta książka to przede wszystkim hołd złożony pacjentom szpitali psychiatrycznych sprzed kilkudziesięciu lat, zwłaszcza tym, którzy trafili do nich nie z powodu choroby psychicznej.
„To, co zostawiła” łączy w sobie powieść młodzieżową z obyczajową opowieścią historyczną o miłości i rodzinnych dramatach.
Historia Clary (Kler), która gotowa jest poświęcić wszystko dla miłości, z początku wydaje się kolejnym romansidłem, tragedią bogaczy rodem z telenoweli, aż do chwili, gdy dziewczyna trafia do przytułku dla obłąkanych. Dopiero tam jej opowieść nabiera sensu i głębszego znaczenia. To właśnie tam fikcja przenika się z rzeczywistością, bo co prawda „To, co zostawiła” jest historią zmyśloną, wyobrażoną, uproszczoną, jest w niej wiele nieścisłości to czytając powieść Ellen Marie Wiseman (Ellen Mari Łajcman) przed oczyma znowu stają portrety pacjentek legendarnego Bedlam (Bedlam). Ich zniewolone spojrzenia, zrozpaczone twarze, tragedie, które wydarzyły się naprawdę.
Z pewnością powieść wpisuje się w obecnie popularny nurt, który dotyka tematów zniewolenia, uwięzienia, czy wyobcowania kobiecości. Zgrabnie nawraca do przeszłości, wyostrza wybrane fakty i zwraca uwagę na to, o czym przez dziesięciolecia milczano, a o czym warto mówić na głos.
Niesprawiedliwość, jaka dotykała kobiety osobiście mnie oburzyła.
O klasie autorki świadczy jednak fakt, że straszną historię potrafiła opowiedzieć w ten sposób, iż jest ona nośnikiem nadziei. Carla (Kler), o czym przeczytacie w finałowych scenach, wycierpiała wiele, ale ten płomień w jej sercu zawsze się tlił.
Jest to naprawdę bardzo poruszająca i uświadamiająca powieść.
Autorka porusza w niej poważne tematy, takie jak los ludzi w przytułkach czy to jak traktowane są osoby w ośrodkach dla obłąkanych.
Podczas lektury „To, co zostawiła” na pewno nie będziecie się nudzić. Dwie bohaterki z wielkimi problemami, a do tego przerażająca rzeczywistość szpitali psychiatrycznych i pozycja kobiet w typowo męskim świecie. A to wszystko okraszone wielką miłością, która może hartować człowieka lepiej niż stal.
Ja zarwałam dla niej całą noc. Ciekawe jak będzie z Wami?
Podcast ``Z książką na kanapie`` - odc. 3
Witajcie kochani.
Mój dzisiejszy podcast dotyczy książki Izabeli Janiszewskiej – „Apartament”
Niepokojący, przerażający, intrygujący, ekscytujący, emocjonujący – tak najkrócej można określić najnowszą książkę Izabeli Janiszewskiej – “Apartament” Wszystkie małżeństwa mają swoje tajemnice, lecz tylko niektóre z nich są równie wstrząsające.
Nina i Tomasz Engelowie od dawna marzyli o prawdziwym odpoczynku poza miastem. Nareszcie znaleźli na to czas, więc wybierają się do luksusowego hotelu Wichrowe Wzgórza w Karkonoszach na upragniony weekend. Kurort zdaje się wymarzonym miejscem na odpoczynek… Do czasu…
Po przyjeździe do hotelu Tomasz udaje się do pubu. Po długim okresie abstynencji wypija trochę alkoholu. Gdy rano budzi się w hotelowym łóżku, uświadamia sobie, że Nina zniknęła. Nie ma również jej rzeczy, ani żadnych możliwych tropów. Wkrótce bohater rozpoczyna nerwowe poszukiwania żony, próbując dotrzeć do prawdy.
Staje się to trudne, bo nikt z obsługi i gości hotelowych nie kojarzy Niny, a wersje wydarzeń poszczególnych świadków znacząco różnią się od tej pamiętanej przez mężczyznę. Czy to skutek za dużej ilości alkoholu wypitego wieczorem?
Tomasz nie wie co robić, a obsługa hotelu nie potrafi mu pomóc. Według świadków – Tomasz przyjechał sam, a Niny nigdy przy nim nie było… Rozpoczyna się wyścig o prawdę, która ma wiele odcieni.
Na domiar złego odnalezienie kobiety utrudnia nachalna obecność tajemniczego mężczyzny, który przypomina Tomaszowi jego dzieciństwo i pierwsze małżeństwo.
Luksusowy hotel bowiem nagle wydaje się być pułapką.
Komu zaufa, nie będąc pewnym, czy może wierzyć samemu sobie? Książka nie jest zwykłym kryminałem czy thrillerem psychologicznym. To przede wszystkim książka o tym, jak przeszłość, wyrządzone krzywdy, zadane i otrzymane rany oraz niedokończone sprawy wpływają na naszą przyszłość. To książka o ranieniu innych, o bólu, który nie ustaje, i krzywdach, których echo słychać nawet po latach.
Powieść to doskonale przemyślana i dopracowana w każdym szczególe intryga. Nie wiadomo co się wydarzy i jak to się wszystko zakończy, czytelnik może jedynie podążać za swoimi przypuszczeniami. Rozwiązanie było zaskakujące.
Bohaterowie przedstawieni w owej lekturze są barwni, charakterni i niezwykle intrygujący. Pięknie opisana została również cała sceneria opisująca hotel Wichrowe Wzgórza w Karkonoszach.
Izabela Janiszewska stworzyła wielowymiarową historię, która balansuje na krawędzi prawdy i urojeń, złożoną i skomplikowaną.
Otaczająca atmosfera grozy, niesamowite dialogi, które coraz bardziej zaciemniają obraz i wreszcie dodający całości smaczku dziennik Niny.
Książkę czyta się szybko. Fabuła nie zwalnia tempa i idzie w fajnym kierunku.
Im bliżej końca, tym stopniowo odsłania się prawdziwe oblicze życia małżeńskiego tej pary, a także ich przeszłość, w której wszystko ma, swój bardzo głęboko zakorzeniony początek.
Przyznam szczerze, że miałam wiele pomysłów i własnych scenariuszy na to, co tak naprawdę się zdarzyło, lecz nie przewidziałam zakończenia i autorce udało się zupełnie mnie zaskoczyć.
Sięgnijcie po nią czym prędzej i pozwólcie się porwać autorce w Karkonosze do luksusowego hotelu, żeby przeżyć tam niezwykłą przygodę czytelniczą. Gwarantuję Wam, że po powrocie stamtąd będziecie potrzebować dłuższej chwili, żeby złapać kontakt z rzeczywistością.
Mam dla Państwa do zaproponowania jeszcze jedną pozycję. Jest to książka Magdaleny Kordel – „Serce z piernika”
Główna bohaterka, Klementyna, jest ciepłą, kochającą i uzdolnioną cukierniczo kobietą, całe życie spędziła na walizkach. W najbardziej niespodziewanych momentach babcia Agata brała ją za rękę i ruszały w nieznane.
Dziś w oczach maleńkiej córeczki Dobrochny bohaterka dostrzega własną dawną niepewność i strach na widok babki szykującej się do drogi.
Klementyna już wie, że przyszedł czas, by zmienić swoje życie i zacząć spełniać najskrytsze pragnienia.
Ale co ma z tym wspólnego lukrowana piętrowa kamieniczka jak ze snu?
„Serce z piernika” przeniesie cię w świat, w którym najważniejsza jest siła marzeń, a cuda – duże i małe – zdarzają się wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujesz.
Książka, której karty wypełniają z jednej strony miłość, przyjaźń, radość, ludzka dobroć i ogromne pokłady humoru, z drugiej zaś bardzo bolesne aspekty ludzkiego życia, z przemocą, alkoholizmem i odtrąceniem na czele. Autorka niezwykle umiejętnie wplata w tę opowieść ludzkie dramaty, które dodają jej autentyczności. Jest to książka niezwykle poruszającą i wypełniona wielkimi emocjami, będącą wspaniałą okazją do zmiany swojego życia na lepsze. Zmiany opartej na odwadze zmierzenia się z własnymi demonami, odnalezieniu swojego pomysłu i miejsca w życiu, jak i też docenieniu tego, co mamy dookoła siebie.
Historie obyczajowe mają to do siebie, że mogłyby się wydarzyć naprawdę. Właśnie dlatego tak nas ciekawią i czasem po prostu nie sposób się od nich oderwać. Z powieścią Magdaleny Kordel nie jest inaczej. Gdybyś chciała poznać kilkoro zwyczajnych ludzi, mających takie same troski, jak Ty i Twoi bliscy, wybierz koniecznie „Serce z piernika”
Podcast ``Z książką na kanapie`` - odc. 4
Witajcie kochani.
Powracam z książką autorstwa Katie Zhao (czyt. Kati Czao) pod tytułem „To może być każdy”.
Publikacja ta opowiada historię zdolnej uczennicy, która uczy się w prestiżowej prywatnej szkole.
Główną bohaterką jest Nancy Luo (czyt. Nenci Luo).
Nancy Luo jest zszokowana, gdy społecznością szkolną wstrząsa wiadomość o zaginięciu, a potem o śmierci najlepszej uczennicy, Jamie Ruan. (czyt. Jami Ruan)
Wkrótce zaczyna się rozchodzić wiadomość, że to właśnie Nancy i jej znajomi – Krystal, Akil i Alexander (czyt. Krystal, Akil i Alexander) są głównymi podejrzanymi w sprawie śmierci koleżanki.
Wszystko to przez tajemniczą osobę, posługującą się pseudonimem „Egzaminator”, która za pośrednictwem szkolnej aplikacji społecznościowej pisze „Przyznajcie się, albo wydam wasze sekrety” i tym samym obciąża czwórkę uczniów odpowiedzialnością za śmierć Jamie.
Nikt nie wie, czy „Egzaminator” jest uczniem, nauczycielem, czy zwykłym pracownikiem szkoły, ale jest on bardzo niebezpieczny, zwłaszcza dla kilku uczniów, ponieważ wie on bardzo dużo o śmierci Jamie.
W aplikacji ujawnione zostają najmroczniejsze sekrety przyjaciół zmarłej dziewczyny.
Jednym z tych czynów był incydent, do którego doszło dwa lata wcześniej.
Niestety bohaterowie nie mają jak się obronić szczególnie wtedy gdy nieodgadniony „Egzaminator” odsłania tajemnice, które świadczą przeciwko czwórce uczniów Sinclair Prep (czyt. Sinklar Prep). Skąd zna je „Egzaminator”? Czwórka bohaterów musi odkryć zabójcę, zanim ujawni on więcej. Ale czy mogą ufać sobie nawzajem? Przecież każdy z nich zrobiłby wszystko, by znaleźć się na szczycie. Jakie tajemnice skrywają Nancy, Alexander, Krystal oraz Akil? Czy te sekrety będą miały konsekwencje na przyszłość głównych bohaterów? Kim okaże się być tajemniczy “Egzaminator”?
Na te pytania musicie odpowiedzieć sobie sami czytając książkę.
Najlepsi uczniowie są najczęściej chlubą każdej szkoły. Z dobrymi ocenami, są zawsze lubiani przez wszystkich nauczycieli i uczniów, pochodzą z dobrych domów, i mają wiele szeroko otwartych drzwi, które mogą im zagwarantować doskonałą przyszłość na studiach i w pracy. Tylko czy zawsze tak jest? Czy dobrzy i wzorowi uczniowie są zawsze tacy niewinni? Od początku wiemy, że Ci pozornie idealni uczniowie kryją jakieś sekrety. Większość to dzieciaki z bogatych rodzin, ale jest też kilkoro osób na stypendiach. Ich błędów nie zatuszują pieniądze rodziców. Nie mogą sobie pozwolić na żaden fałszywy krok. Udają przed światem, spalają się w walce o jak najwyższą pozycję w szkolnej hierarchii. Jak daleko są w stanie się posunąć, by ją utrzymać? Każde z nich miało powód, by nienawidzić Jamie Ruan. Była tym rodzajem dziewczyny, która zaprasza cię na ekskluzywny bal tylko po to, by cię upokorzyć przed swoimi bogatymi przyjaciółmi. W Sinclair Prep rywalizacja jest zabójcza.
Książka ,,To może być każdy” porusza trudny temat związany z obsesją na punkcie bycia najlepszym.
Wiele osób we współczesnym społeczeństwie uważa, że bycie najlepszym zapewnia szczęście. Dążenie do perfekcji stało się jednym z najważniejszych celów w życiu. Od najmłodszych lat nasze osiągnięcia w rozmaitych dziedzinach są oceniane liczbowo. Nie jest ważne czy to, co robimy sprawia nam przyjemność, czy nie… Ludzie, którzy otrzymują „szóstkę” z prawie każdej dziedziny są „najlepsi”. Bycie najlepszym umożliwia im zdobycie akceptacji i podziwu otoczenia. Tylko czy tak właściwie jest? Osoby, które nie odnoszą szczególnych sukcesów w dziedzinach, w których wszyscy myślą, że powinni być dobrzy otrzymują obelgi od rówieśników, profesorów, a nawet własnych rodziców.
Cieszę się, że ta książka została przeze mnie przeczytana, ponieważ dzięki niej miałam możliwość wczucia się jak to jest być podejrzanym o morderstwo, tylko dlatego, że ktoś rozpowszechnia moje najskryciej trzymane tajemnice. Autorka umie utrzymać zainteresowanie czytelnika od początku do samego gorącego finału w dniu szkolnego balu. A to przede wszystkim za sprawą „Egzaminatora” Powiem Wam, że od początku próbowałam zgadnąć kto kryje się za tą postacią. Niestety nie udało mi się, Katie trzyma czytelnika w napięciu do samego końca. Autorka utkała niesamowicie wciągającą fabułę, a wszystko było ze sobą genialnie powiązane. Do tego wykreowała niezwykle realnych i plastycznych bohaterów, z którymi w pewien sposób można było się utożsamiać. Na kartach powieści autorka poruszyła również wiele innych, bardzo ważnych problemów – naciski ze strony rodziców, trudne relacje z nimi i chęć zadowolenia ich ponad siły, do tego ambicje i to, do czego może prowadzić ich przerost, a także ogół nauki w szkole średniej i wszystkie problemy z tym związane.
To nie jedyne tematy, ale nie chcę zdradzać Wam wszystkiego.
W jaki sposób zmarła Jamie? Czy ktoś jest winny jej śmierci? Kim jest “Egzaminator”? Na te pytania również Wam nie odpowiem, ale przyznam, że nie spodziewałam się takiego rozwiązania zagadki. Pojawił się też pewien konkretny zwrot akcji, który mnie zaszokował, a jednocześnie usatysfakcjonował. Może można byłoby się do niego delikatnie przyczepić, ale ja sądzę, że dawało to niezły efekt zaskoczenia, bo tożsamość tej osoby gdzieś tam się przewijała przez całą książkę. Ja jak najbardziej uważam tę lekturę za udaną! Polecam przeczytać, a przekonacie się sami!